Łzy i nadzieja

Już w kilku poprzednich wpisach, pisałam o moich problemach z niepłodnością i in vitro. Dziś opowiem Wam dalszy ciąg tej historii. Kolejnym krokiem do bycia rodzicem na naszej drodze i mamy nadzieje, że ostatnim, jest in vitro.

Samo słowo IN VITRO dla większości z Was dobrze znane. To zabieg, który wykonuje się coraz częściej i teoretycznie wszyscy wiedzą, na czym on polega, ale czy tak jest w rzeczywistości?

Kiedy rozpoczęliśmy przygotowania do niego, zdałam sobie sprawę, że większość mówi, że wie, o co chodzi, ale nie ma zbyt dużego pojęcia o nim.

Ze względu na to, że każda kobieta to inny świat, ja opowiem wam, jak wyglądał sam proces w moim przypadku.

Przygotowania do zabiegu rozpoczęłam spożywaniem tabletek hormonalnych przez okres 21 dni. Po zakończeniu tych wybrałam się do szpitala i tu rozpisali mi kolejne wizyty. Przepisano mi kolejne hormony, ale te już w zastrzykach, które musiałam wstrzykiwać sobie sama przez prawie dwa tygodnie. W trakcie zastrzyków byłam cały czas pod opieką lekarska. Co 2/3 dni wybierałam się do szpitala na kontrolę. Najpierw pobierano mi krew, by zbadać poziom hormonów, a następnie wykonywano badanie USG. Na badaniu sprawdzano, jak rosną i dojrzewają jajeczka. Kiedy te osiągnęły odpowiedni rozmiar i ilość, wykonuje się zabieg ich wyciągnięcia. Dodam tylko, że jeśli rozmiar jajeczek i ich ilość nie osiągnie minimalnej granicy, leczenie się przerywa. Moje jajeczka na szczęście pokonały tę barierę. Sam zabieg odbywa się w szpitalu na sali operacyjnej, odbywa się go przy całkowitym znieczuleniu. Po tym powinno się odpoczywać od 24 do 48 godziny, jednak te pierwsze są najważniejsze. Wydobyte jajeczka zapładnia się w laboratorium i po kilku dniach umieszcza w ciele pacjentki. Ten zabieg odbywa się również w szpitalu, ale już bez usypiania, więc powrót do domu jest dużo szybszy. Jednak nie można zapomnieć o odpoczynku po zabiegu. Po dwóch tygodniach wykonuje się badanie krwi i sprawdza, czy zabieg przyniósł pożądane efekty.

Tak wygląda proces od kuchni. Jest kilka szczegółów, o których wykonując go trzeba pamiętać. Zastrzyki powinny być wykonane o tych samych godzinach każdego dnia. Zabieg nie daje 100% pewności pozytywnego rezultatu. Wszystko zależy od naszego wieku i stanu w jakim się znajdujemy. Ja mam 36 lat i za pierwszym podejściem miałam tylko 30% szans zajścia w ciążę. Niby tylko 30%, ale ja myślę, że aż. Bo przecież wcześniej miałam 0%. Teoretycznie każde kolejne podejście zwiększa szansę ciąży.

To była strona medyczna, teraz opiszę wam stronę emocjonalną. Jak możecie sobie wyobrazić, tyle hormonów przynosi jakieś zmiany. Jest to okres bardzo trudny dla każdej kobiety, w sercu mieszają się różne uczucia. W jednej chwili chce się śmiać, a za chwilę przychodzą łzy lub złość. Ja czułam się bardzo zmęczona i rozdrażniona. Dlatego często wolałam zostać w domu, by nikogo z najbliższych nie obrazić swoim nietypowym zachowaniem.

Teraz myślę, że będziecie mieć, trochę lepsze pojęcie ile proces ten trwa i ile kosztuje, nie tylko finansowo. Pieniądze, jak to powiada mój tata, jakoś się znajdą, ale o inne rzeczy trzeba trochę powalczyć.

taki rysunek zrobiły mi pielęgniarki w szpitalu, po zabiegu wyciągnięcia jajeczek

Related posts

Dom z morskiego kontenera – czy na pewno warto?

Hiszpański dla początkujących – 7 kroków na drodze do płynności językowej

10 porad na start w obcym kraju

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Read More